czwartek, 25 października 2012

Pomiędzy smakiem, potrzebą i uzależnieniem od kawy/herbaty. W codziennym, ciągłym pędzie łatwo mogą rozmyć się granice między atutami tych popularnych napojów. Można postawić pytanie w miejsce popularnego „jak żyć” – a więc co pić?
Keeperzy kawowi, herbaciani koneserzy zgłoszą się do stolika, imbryka, filiżanki i szklanki. Lekarze zaś zajmą drugi rząd, a ich wszystkich sądy i treści (nie tylko z chińskich ziół ciągnione czy wróżone z fusów) znajdą się w niniejszym tekście. Pewne argumenty mogą przeważyć na korzyść jednej lub drugiej z dostarczycielek smakowych doznań.
Rytealnie? Czy smakawo? Oto jest pytanie (czy na kolację, do książki albo na śniadanie)! Muśnięcie ustami kubka z wywarem przenosi nas do tak dalekich krain jak Etiopia, Brazylia, Indie czy Chiny. Po czym – rozkoszowani smakiem – budzimy się za sprawą światła w opróżnionej filiżance…
                                                                   Deficyt dobrobytu
Herbata naprawdę nie ma na co narzekać. Nie posiadając wiele, przez to jest tak naprawdę wartościowa. Zawiera to, co najcenniejsze: witaminy A, B1, B2, C, E, K, magnez, żelazo, potas, fluor, cynk, no i przeciwutleniacze (te ostatnie nieobce są kawie, która posiada potas, aminokwasy, ale też wiele składników, jakie po dziś dzień nie są zidentyfikowane). Picie za zdrowie – taki toast można wznosić!
                                                           
                                                             Kto i ile wlewa sobie wartości?
Która z aromatycznych prewencji zdrowia jest bogatsza? Herbaty oferują w swej dawce przeliczne pozytywy: zmniejszają poziom cholesterolu, ograniczają rozwój raka i miażdżycy, chronią zęby przed próchnicą, mają zbawczy wpływ na alergie. Kawa działa bardziej na „tu i teraz” – pomaga niwelować zmęczenie, umacnia mięśnie oraz dobrze działa na układ oddechowy. Niestety owoce kawowca są kilkakrotnie droższe, co przemawia dodatkowo za herbatą (chociażby można wspomnieć o wielokrotnym parzeniu zielonej herbaty z tych samych liści – podobnej czynności nie wykonamy z fusami po kawie).
                                                                 
                                                                70 – 100 stopni Celsjusza
Smakosze kawy mogą rozpalić się do białości, osiągnąć stan wrzenia, zagotować się wręcz z racji uznania walorów zdrowotnych herbaty za przeważające. W przypadku kawy możemy przygotowywać ją różnymi technikami, zaś herbaty mają mnóstwo swoich gatunków, a te odmiany również można zaparzać na wiele sposobów. Potęgujemy tym samym zmysły, zaspokajając najbardziej wymagające podniebienia i gardła. Tu każdy Celsjusz to stopień wtajemniczenia w herbatę czarną, zieloną, czerwoną czy białą, przybliżający do wydobycia pełni smaku i aromatu. Można to sprawdzić, jak bogato owocuje repertuar gatunków herbaty (time4tea.pl).
                                                                        
                                                                           Gusta
Nie feruje się tu druzgocącego wyroku wobec kawy, że to narkotyk, że szkodzi w perspektywie czasu, że placebo, etc. To kwestia smaku. Na szczęście kawa i herbata nie są wpisane w odwieczne pytanie: co było pierwsze (można stwierdzić wymijająco, że woda, która je naparza). A przecież naszymi codziennymi grzeszkami dogadzamy podniebieniu i gasimy pragnienie „niebem w gębie” (oczywiście z umiarem). Czas tylko przełączyć się na inny, zdrowy tryb picia.

Time4tea www.time4tea.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz